Tydzień temu Apple zaprezentowało nam nowe smartfony – iPhone 11, iPhone 11 Pro i iPhone 11 Pro Max. Dwa ostatnie różnią się tylko rozmiarem wyświetlacza i baterii, pierwszy jest trochę okrojony z nowości. Czy warto zawracać nimi głowę? Tak.
Z góry przepraszam wiernych czytelników, że nie było relacji z eventu Apple. Po części wynika to z braku czasu, po części jednak większość informacji była wiadoma od dawna. W mojej opinii nie było wielkiego zaskoczenia.
Co więc otrzymaliśmy? iPhone 11, który jest rozwinięciem modelu XR. Ciągle mamy ekran LCD Liquid Retina 6,1″ i taką samą bryłę urządzenia. Zmiany widoczne są dopiero z tyłu, gdzie mamy kwadratowe wybrzuszenie modułów aparatu. Od teraz są tam dwa sensory, szerokokątny i ultraszerokokątny. Zdjęcia wyglądają naprawdę dobrze, a zainteresowanych odsyłam do witryny Apple, gdzie można dowiedzieć się i zobaczyć więcej. O zastosowaniu dwóch modułów wiedzieliśmy od dawna, więc zaskoczenia nie było. O ułożeniu w obrębie kwadratu także. Zatem nic nowego.
Oczywiście jest nowy procesor A13 Bionic, 12Mpx aparat do selfie, który potrafi nagrywać 4K w 60kl./s. oraz Slofies, czyli video-selfie w zwolnionym tempie. Czyli teraz wszystkie aparaty w iPhone mają 12Mpx. I to jest dobre, podoba mi się taki zabieg. Dobrze wiem, że 12Mpx od Apple będzie lepsze niż większość azjatyckich marek, które właściwie prześcigają się w liczbie megapikseli. Rozwój jest dobry, ale musi iść w parze z jakością. Wydaje mi się, że Apple zwiększy megapiksele w przyszłorocznych telefonach, żeby zwiększyć sprzedaż. Ale nie spodziewałbym się 48Mpx.
W końcu otrzymaliśmy tryb nocny dla zdjęć, co jest super. Androidy mają to od dawna, ale cieszę się, że w końcu mogę mieć telefon z iOS, który zrobi dobre zdjęcie także w nocy. A jest to bardzo przydatna funkcja. Do tej pory posiłkowałem się aplikacją NeuralCam, którą z resztą bardzo cenię.
Są też dwa nowe kolory – fioletowy i zielony, które zastąpiły niebieski i pomarańczowy. O tym także słyszeliśmy od dawna. Logo Apple powędrowało niżej i jest teraz wyśrodkowane – to z kolei plotki last minute przed konferencją.
iPhone 11 Pro to następca modelu XS i posiada podobny ekran co jego poprzednik, 5,8″ lub 6,5″ w wersji Max, oczywiście jest to OLED. Apple zapewnia, że ekran jest jaśniejszy i bardziej pro, więc nazywa go teraz Super Retina XDR. Dodatkowo telefon posiada teleobiektyw, co umożliwia tworzenie zdjęć z dwukrotnym przybliżeniem. Są też większe baterie. Wykończenie tyłu telefonu jest teraz matowe, iPhone 11 posiada tylko matowe wykończenie „kwadratu” aparatów, tu jest odwrotnie. Zniknęło 3D Touch a pojawił się Haptic Touch, znany już z modelu XR. Zmiana ta trochę mnie smuci, bo uwielbiałem 3D Touch, ale sądząc po iOS 13, Haptic Touch może być również ciekawym rozwiązaniem. Na pewno nie tak naturalnym, ale może się sprawdzić.
Nowe trio ma ulepszoną wodoodporność, Wi-Fi 6 czy dźwięk przestrzenny. Parę innych ciekawych funkcji też jest, a najciekawsze oczywiście wyjdą w testach. No i oczywiście przy okazji aktualizacji systemu iOS 13, a najciekawszą jest chyba Deep Fusion, która znacząco poprawia jakość zdjęć.
Czy polecam nowe smartfony Apple? Tak, jeśli masz iPhone 8 lub starszy model. Chociaż 8 jest całkiem udany, to odrobinę jest już słabszy niż tegoroczne modele. Od dziesiątki w górę nawet nie patrzyłbym na zmiany, bo nie są warte tych pieniędzy. Lepiej zaczekać rok i kupić model z modemem 5G, bo taki ma też być nowy iPhone. Sam posiadam iPhone SE i cenię sobie jego kompaktowość, czekam aż Apple spełni prośby użytkowników i zaoferuje coś, co da się obsłużyć jedną ręką, ale będzie jednocześnie w pełni wyposażone. Po prostu niech zaczną tworzyć telefony identyczne technologicznie z różnymi rozmiarami ekranów, a co za tym idzie, baterii. Z plotek wynika, że w przyszłym roku Apple zmieni rozmiary wszystkich urządzeń – pożyjemy, zobaczymy.